Polacy w finale Windmilla

Windmill w Amsterdamie to największy i najbardziej prestiżowy turniej w Europie. Co roku gości ekipy z całego świata, które rywalizują w trzech dywizjach: mixed, open i women. Nasza reprezentacja pojechała tam aby doszlifować to, nad czym pracowała od ponad 1,5 roku i potraktowała Windmill jako główny sprawdzian przed zbliżającymi się The World Games.

Sam turniej robi ogromne wrażenie. Najlepsze drużyny, zarówno klubowe jak i reprezentacje narodowe, świetne boiska i masa niestandardowych atrakcji. Każdy kto miał przyjemność uczestniczyć w tym trzydniowym turnieju wie, że jest to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju.

Cała kadra była na miejscu już w czwartek rano. Był to czas na teambuilding i rozmowę o turnieju. W ramach integracji poszliśmy popływać łódkami po malowniczych kanałach Amsterdamu. Wieczorna odprawa zmotywowała wszystkich, wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi do walki o najwyższe cele.

Przez dwa dni rozgrywek różne drużyny stawiały nam opór. Graliśmy przeciwko ekipom z Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii i Holandii. Świetna atmosfera wewnątrz drużyny, bardzo duże zaangażowanie i nasze przygotowanie taktyczne sprawiły, że niepokonani dotarliśmy do finału. Tam mieliśmy zmierzyć się, już po raz drugi podczas tego turnieju z lokalną drużyną GRUT.

Finał był bardzo widowiskowy. Porywisty wiatr dawał się wszystkim we znaki i zmuszał do bardziej ryzykownej gry. GRUT w dużej mierze oparł swoją taktykę na długich podaniach i brawurowych decyzjach. Nasz drużyna odpowiedziała kilkoma big play’ami. Równy wynik utrzymał się do samej końcówki. W decydującym o zwycięstwie punkcie mieliśmy dysk na wygranie turnieju, ale straciliśmy go w kontrowersyjnych okolicznościach. W odpowiedzi GRUT, w swoim widowiskowym stylu, zdobyli punkt i wygrali finał 13-12.

Pomimo tego, że przegraliśmy ostatni mecz to wróciliśmy do kraju jako zwycięzcy. To było niewątpliwie jedno z największych osiągnieć polskiego ultimate. Dużo wynieśliśmy z tego turnieju, a porażka w finale dużo nas nauczyła. Oswoiliśmy się również nieco z pełnymi trybunami i mamy nadzieję, że te doświadczenia zaprocentują na TWG.

Autor: Kamil Osiecki